wtorek, 28 sierpnia 2012


Jesienne plany targowe 2012





Najwyższa pora aby pomyśleć poważnie nad odwiedzeniem przynajmniej jednego z kilku miejsc które proponuje, czas podsumowań osiągnięć wakacyjnych oraz okres intensywnego rozważania nad sezonem 2013 czas zacząć!

W najbliższym okresie czekają na nas imprezy :


  • 02 - 04 września, Targi Speciality & Fine Food Fair w Londynie ( targi wyrobów spożywczych, czekolady).

  • 16 - 21 września,  Targi IBA w Monachium (targi piekarstwa i cukiernictwa). 

  • 08 - 11 października, Targi POLAGRA w Poznaniu (targi wyrobów spożywczych)


  • 21 - 25 października Targi SIAL w Paryżu (targi wyrobów spożywczych)



  • 31 października - 04 listopada, SALON DU CHOCOLAT w Paryżu (najsłodsze targi na rynku targi czekolady), jeśli się nic nie zmieni zdam wam relację z początkiem listopada



  • 14 - 16 listopada, Targi HoReCa w Krakowie ( targi wyposażenia hoteli i gastronomii, wina, salon kawy)


czwartek, 23 sierpnia 2012


NIE SAMĄ SMAŻONĄ RYBĄ CZŁOWIEK ŻYJE


               Jak wszem i wobec wiadomo wakacje nad rodzimym morzem to jedna wielka loteria, cóż i tym razem nie było „idealnie” z czego stanowczo cieszyli się „restauratorzy”, oraz właściciele wszelkiego rodzaju automatów do gier.  Z lekkim przestrachem wyruszyliśmy w rowerową podróż z Międzyzdrojów na Hel oraz do Sopotu… czyli kompletny przegląd polskiego wybrzeża. 
                Nasze przedwyjazdowe obawy dotyczące pogody i jedzenia (bo przecież nie samą smażoną rybą i frytami człowiek żyje) na szczęście nie dały nam się we znaki. Nowym wyzwaniem okazało się napicie dobrej kawy… Niestety najczęściej po pierwszym spojrzeniu na kawę widziałem ubite do granic możliwości mleko, które łupało na mnie wielkimi bąblami… niestety nie przypominając w niczym tak upragnionego cappuccino.  Po odczekaniu dobrych paru minut w końcu udało mi się dostać do tak upragnionego, niestety wrzącego naparu! O ludzie!! Czy naprawdę tak musi być, że na wybrzeżu nikt się nie liczy z gośćmi, nikomu nie zależy aby gość wrócił?? Można nienawidzić sieciówek za wiele rzeczy, choćby za ceny, ale z czasem marzyłem żeby ktoś podał mi aksamitne nie gorzkie i nie zagotowane cappuccino!


                Tradycją jest, że nad Bałtykiem trzeba zjeść rybkę chyba co do tego nie ma wątpliwości! Pomyślmy co tu wybrać z „naszych polskich morskich” ryb: sola, rekin, pstrąg o zgrozo dobrze że nie mieli paluszków rybnych w ofercie. Najczęstszy wybór jak widzę wokoło siebie to tradycyjnie Fish & Chips, czyli rodzimy bałtycki dorsz okraszony niezłą ilością paniery perfekcyjnie poddany obróbce termicznej w bezterminowo używanej fryturze!! Nie zapomnijmy o ważnym dodatku ketchupie, posiłek bez odrobiny chemii, cukru i glutaminianu sodu nie miał by sensu. A co, kochani rodzice dbający o swoje pociechy nie żałują ani frytek ani ketchupu w końcu niech dziecko zje coś pożywnego i rośnie na pociechę (chyba cellulit na brzuchu u pięciolatków). Cóż realia są jakie są, pytanie gdzie Ci ludzie mają oczy? Żebym nie został posądzony o to, że jestem pesymistą należy wspomnieć również o pozytywnych aspektach. W wielu miejscach można dostać rybę z pieca oraz z grilla, są one stanowczo mniej tłuste i wolne od podejrzanej panierki! Nie każda ryba była dostępna w tych opcjach, nie mniej zawsze coś się znalazło co niezwykle radowało głodnych do granic możliwości rowerzystów. Zawsze pozostawała równie pyszna opcja, czyli rybka wędzona. Często w samym porcie można było zjeść takową, zaprawdę polecam! 



                Nie sposób przejść obojętnie obok wszystkich lodziarni, oj nie tylko nasza silna wola została poddana ! Czy duży czy mały, każdy bezsprzecznie musiał zjeść parę lodów, gofrów i innych wynalazków. Stanowczo było w czym wybierać. Tradycyjne lody gałkowe tu zauważalna była dominacja firmy Carte d`Or  która sprawiała, że nasze wieczory były słodkie i zawsze w każdej miejscowości zaskakiwała nas nowym smakiem. Lody gałkowe oferowała również firma Zielona Budka, cóż może i dwadzieścia lat temu zrobiły by na kimś wrażenie, no cóż. Świderki, lody włoskie, amerykańskie i tak w kółko, chyba nie sposób przejść ulicą, żeby nie minąć maszyny do lodów. A co z tymi co lubią coś zdrowszego… innego? Może mrożony jogurt… O ile się znajdzie to może tak, ale dopiero na Helu, w porcie, po ponad 480 morderczych kilometrach spotkaliśmy pierwszą budkę z mrożonym jogurtem, a niewiele brakowało żebyśmy przeszli obok.Kolejny konkurencyjny punkt znajdował się dopiero w Sopocie, a wcale go łatwo nie było znaleźć. Smaczny, zdrowy bo przecież ani cukru ani tłuszczu nie widział! Chyba jednak Polacy potrzebują czasu żeby to docenić!

                Niezwykle popularną przekąską, którą można było spotkać na całym wybrzeżu jest chipstix, kartofel nacięty w odpowiedni sposób i usmażony, okraszony dowolnie wybraną posypką. Brzmi może mało finezyjnie i takie też jest, ale jak widać to nie przeszkadza aby był popularny, 7zł za ziemniaka… nic tylko  rozkręcać biznes!!


Warto parę słów dodać na temat obsługi, niestety tutaj często jak z jedzeniem byle by tylko  odwalić swoje i zarobić! Rzadko spotykany uśmiech na twarzy, znajomość jakichkolwiek zasad pracy kelnera, wiele można wybaczyć jeśli ktoś jest po prostu miły i uczynny, a to niestety równie rzadko spotykana cecha. 
Niestety dobrego wrażenia nie pozostawia również uczciwość, a czasem jej brak, niestety ceny na paragonach nie raz różniły się od tych w menu, a jak wiemy bynajmniej nie chodzi o te nieszczęsne dwa złote tylko o to, że ktoś bezczelnie wyłudza pieniądze, zdarzyło się nam również nie dostać paragonu, podobnie jak innym stolikom wokoło kelnerki wszystkim mówiły ile mają zapłacić, po dosadnym doproszeniu się nasz paragon został dopiero wydrukowany!
Pomimo tego wszystkiego, życzę wszystkim więcej szczęścia i polecam pyszną zupę rybną z pieczywkiem czosnkowym w Jarosławcu (ul. Rybacka, drugi budynek po prawej idąc od poczty), oraz uroczą kawiarnię urządzoną w niezwykle artystycznym klimacie Cafe Kultura w Sopocie….